wtorek, 14 marca 2017

The początek

night sky


Pomysł przyszedł pewnego pięknego (albo nie) wieczoru, kiedy to trzaskałem w myszkę grając w kolejnego clickera. W pewnym momencie zatrzymałem się i zdałem sobie sprawę z tego co robię.

Damn... mam 25 lat i od kilku godzin klikam w ciasteczko żeby mieć jeszcze więcej ciasteczek. Przecież mógłbym robić teraz coś pożytecznego. Mógłbym się czegoś uczyć. Się czegoś uczyć... czegoś uczyć... uczyć... 

Uczyć!

Skoro klikam w durne ciasteczko, po to żeby mieć więcej ciasteczek, czemu nie miałbym rozwiązywać zadań matematycznych żeby mieć więcej ciasteczek? Wiadomo... to musiałby być proste zadań (komu chce się męczyć z matmą). Ale jakby tak kroczek po kroczku?

Najpierw dodawanie. Do 10. Każdy umie dodawać do 10. Rozwiązując zadanie z dodawania do 10 dostaniesz jedno ciasteczko. Jak Ci się znudzi, możesz za 10 ciasteczek wykupić zadania z dodawania do 20! Te będą Ci dawać dwa ciasteczka! A potem odejmowanie! I mnożenie! I przewodniki do rozwiązywania zadań! I podpowiedzi! Potem zadania z iksem! Nagrody! Odznaki! Ulepszenia! Element społecznościowy! 

WSZYSCYUCZĄSIĘZBIERAJĄCCIASTECZKA!

W mojej wizji zobaczyłem jak wykupienie Wielkiej Fabryki Kosmicznych Ciasteczek jest równoznaczne z napisaniem matury, magistra a nawet pracy doktorskiej. Zobaczyłem renesans umysłu. Sława i wywiady. Te nagłówki gazet... "Człowiek, który zmienił bieg historii", "Jeden prosty trik sprawił, że nauczyciele całego świata go nienawidzą uwielbiają", "Dzięki Niemu, 5-cio latek w tydzień zdał maturę".

Po około trzech sekundach marzeń wróciłem do klikania. Udało mi się wybudować ciasteczkową świątynię.

Fast forward kilka tygodni miesięcy do przodu - wracam z pracy z kolegą i rozmawiamy na temat domowych projektów. "To weź zapisz się do konkursu" powiedział. 

To się zapisałem.



2 komentarze: